Urząd Woli zagraniczne hity i komerchę na święta

Urząd Woli zagraniczne hity i komerchę na święta
Hala Koło podczas świątecznej imprezy źródło: Interpelacja radnej Anety Skubidy

Christmas, a nie Boże Narodzenie. Tak to wygląda według radnej Anety Skubidy, która wytyka urzędnikom dzielnicy, że nie promują polskich tradycji świątecznych podczas imprez świątecznych na Woli.

Dokładniej – w swojej interpelacji radna proponuje, by w umowach, które zawiera się z firmami organizującymi wszelakie imprezy zawrzeć klauzulę, by dekoracje zawierały polskie napisy a polskie kolędy były odtwarzane nieco częściej w porównaniu z zachodnimi hitami.

I tu się paradoksalnie z radną częściowo zgadzam. Skoro już bowiem można kupić, zamówić czy przygotować ozdoby z „Merry Christmas” czy „Happy Holidays” (choć to ostatnie jest przesadną poprawnością polityczną), to w czasach, gdy Chiny produkują wszystko na życzenie, nie powinno być wielkim wyzwaniem zamówić kilkadziesiąt zestawów z „Wesołych Świąt” czy, żeby jeszcze bardziej utrudnić życie nieznającym polskich diakrytów „Wesołych Świąt Bożego Narodzenia” albo nawet nieustannie problematycznym „Do siego roku!” (tak, pisane oddzielnie). Są to sprawy – w skali firmy organizującej – groszowe, za to wychodząc z taką ofertą można kosić pieniądze nie tylko w dzielnicach , ale w środowiskach narodowych, prawicowych, nacjonalistycznych i patriotycznych.

Natomiast co do częstszego puszczania polskich kolęd – tu już mam mieszane uczucia. Bo o ile pastorałki Preisnera czy „Jest taki dzień” w wykonaniu Czerwonych Gitar brzmią pięknie zawsze, to nad „Bóg się rodzi”, gdy w pobliżu hałasują tramwaje już bym się zastanawiał. Co oczywiście nie znaczy, że polskie pastorałki są w jakikolwiek sposób gorsze niż ich odpowiedniki z Zachodu, po prostu – są miejsca i chwile, gdy różne zachowania nie uchodzą. I gdy dookoła komercha i mamona, lepiej zachować uroczystość kolęd na domowe zacisza i kościelne przestrzenie.

Grzybu

Komentarze