Dane kontrolerów biletów czyli tzw. 'kanarów’ są dostępne w sieci.

Dane kontrolerów biletów czyli tzw. 'kanarów' są dostępne w sieci.

Praca kontrolera biletów nie należy do najprzyjemniejszych i najbardziej bezpiecznych, bo gapowicze często reagują na „mandat” agresją. Większość „kanarów” szczególnie uważać na siebie musi jednak tylko w pracy. Inaczej niż nowi kontrolerzy zatrudnieni przez Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie, który na swoich stronach ujawnia nie tylko ich imiona i nazwiska, ale także dokładne adresy.

Gapowicze będą się mścić?
Wystarczy więc kilka kliknięć lub skorzystanie z wyszukiwarki Google, by gapowicz mógł złożyć niespodziewaną wizytę kontrolerowi biletów, który wypisał mu „mandat”. Biorąc pod uwagę, że nie wszyscy ukarani za brak biletu lub uprawnień do zniżek pasażerowie przyjmują konieczność uiszczenia opłaty dodatkowej ze spokojem i godnością, 85 zatrudnionych właśnie przez warszawski ZTM kobiet i mężczyzn ma podstawy do obaw o swoje bezpieczeństwo.

Uzasadnionych obaw, bo w sieci właśnie rozchodzi się mail, którego autorzy podają link do spisu adresów i zachęcają do „podziękowania warszawskim mendom i kanarom”. „Lista możliwości, co możemy zrobić z domowymi adresami mieszkań kanarów i do czego je wykorzystać jest nieograniczona” – przekonują.

Czemu to służy?
A to wszystko za sprawą tego, że w ZTM informację o wyborze najkorzystniejszych ofert w postępowaniu o zawarcie umowy ramowej na usługi kontroli biletów postanowiono opublikować pamiętając jedynie o przepisach prawa zamówień publicznych. Stołeczni urzędnicy zupełnie zapomnieli, że obowiązuje też ustawa o ochronie danych osobowych. Trudno bowiem uznać, że za masowym opublikowaniem adresów osób świadczących usługi ZTM stoi jakikolwiek interes prawny, który pozwalałby na ograniczenie ochrony ich danych.

Grzybu

Komentarze